Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #Nicolas. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą #Nicolas. Pokaż wszystkie posty

25 maja 2015

13. "Przecież wampiry nie mogą mieć dzieci..."

- O tym, że Elizabeth była w ciąży dowiedziałem się już po narodzinach Clary. Nadal nie wiem jakim cudem się to stało. Przecież wampiry nie mogą mieć dzieci... Co roku, w dniu urodzin Clary odwiedzałem je, lecz nigdy o tym nie wiedziały. Obserwowałem je z ukrycia. - westchnąłem. - Kilka miesięcy przed osiemnastymi urodzinami Clary przybyłem razem z Elijahą do Anglii. Właśnie wtedy Nicolas siał spustoszenie. Wszystko czego się dotknął obracało się w pył, a każdy kto stanął mu na drodze nie miał prawa żyć. Chciałem wywieźć z tam tąd Elizabeth i Clarę, ale było za późno. Kiedy dotarłem do ich domu jedyne co zostałem to... martwe ciało matki Clary. Jednak gdy zorientowałem się, że jej samej tam nie ma od razu zacząłem jej szukać. Nigdy nie bałem się tak bardzo jak wtedy. - przerwałem chcąc zbadać reakcję Bonnie.
Ta wpatrywała się we mnie oczekując dalszej części.
- Dotarwszy do miasta odszukałem Elijahę i poinformowałem go, że zostanę na dłużej w Europie, po czym zacząłem przeszukiwać miasto. W końcu ją znalazłem... Bladą, bez życia, powieszoną w brudnym zaułku. Położyłem jej ciało delikatnie na ziemi. Wyglądała jak anioł... Była taka piękna... Wziąłem ją na ręce. Trzymałem ją niczym małe dziecko, które kiedyś obserwowałem. Żałowałem, że dopiero po jej śmierci było mi dane zobaczyć ją z bliska, trzymać w ramionach... Wiedziałem, że zrobił to ten sukinsyn. - wskazałem brodą na Nicolasa. - Naznaczał każdą swoją ofiarę, zostawiając na ich szyjach mały, drewniany krzyżyk zawieszony na rzemyku.
Nagle obudził się Nicolas, próbował uciec, ale w porę go złapałem. Wbiłem rękę w jego klatkę piersiową i już miałem wyrwać serce.
- Nie rób tego! - krzyknął kobiecy głos za mną.
Puściłem Nicolasa i odwróciłem się. To była ona. Tak samo piękna jak wtedy. Taka podobna do Elizabeth.
- Bonnie, zatrzymaj go jakoś. - powiedziałem, po czym podszedłem do Clary.
- To ty... - szepnąłem.
- W końcu się spotykamy. - powiedziała.
- Nie wiesz jak bardzo tego pragnąłem.
- Nie rozczulaj się tak. Nigdy Cię z nami nie było. - warknęła.
- Ty wiesz kim jestem? - zapytałem.
- Kimś mało rozgarniętym jak na ojca. - odparła, po czym podbiegła do Bonnie, która dzięki zaklęciu przytrzymywała Nicolasa i odrzuciła ją na pobliską ścianę. Od razu zmaterializowałem się obok mulatki.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem.
- Nie. - odpowiedziała trzymając się za tył głowy. - Lepiej ich pilnuj.
___________________________________

Co myślicie? Zaskoczeni? Było 6 komentarzy, ale wybaczam. Choć, jeśli tym razem nie będzie co najmniej dziesięciu komentarzy, nie dodam następnego!

Pozdrawiam,
autorka

             10 KOM = NOWY ROZDZIAŁ

24 maja 2015

12. "...on zabił moją córkę."

Nicolas:

- Bethany! - krzyknąłem, w ułamku sekundy pojawiła się przede mną młoda czarownica.
- O co chodzi, Nick?
- Jeżeli Mikaelson nie pojawi się do wieczora, to...
- To co wtedy?
Rozpoznałem głos mojego wroga. Odwróciłem się, a Klaus rzucił się w stronę Betany i skręcił jej kark, po czym powolnym krokiem podszedł do mnie.
- Myślisz, że mnie przechytrzysz, Niklausie? - zapytałem ze śmiechem.
Okrążyło nas jedenaście czarownic. - Jeden twój ruch, a będziesz siedzieć za kratkami ze swoją ukochaną. - powiedziałem uśmiechając się ironicznie.
- Wystarczy, że zabiję jedną z nich, a pozostałe padną martwe na podłogę. Mam ponad 1000 lat, Nicolasie. Nikt mnie nie przechytszy. - odbił piłeczkę.
Patrzyłem na niego chwilę, po czym pstryknąłem palcami. Z oddalonej o kilka metrów celi dało się słyszeć krzyk Caroline.
- Nie krzywdź jej. - warknął Mikaelson.
Nagle poczułem mocny ból w czasce. Przy wejściu dostrzegłem mulatkę skupiającą wzrok na mnie.
Tatiana, jedna z moich czarownic chciała odbić zaklęcie w stronę brązowo włosej, lecz zanim to zrobiła rzucił się na nią towarzysz dziewczyny, skręcając jej kark w efekcie czego pozostałe czarownice również padły martwe na podłogę. Ból ustał, a mulatka nadal się we mnie wpatrywała.
- Kol, bracie, co tutaj robisz? - Klaus zapytał brata nie odwracając się.
Jego wzrok, tak jak wzrok dziewczyny był utkwiony we mnie.

Kol:

- Jak widać, pomagam Ci. - odpowiedziałem.
- Nie potrzebuję pomocy. - warknął mój brat.
- Już nie. Co to za jeden?
Wskazałem głową na chłopaka przy ścianie, choć wiedziałem, że Niklaus tego nie widział.
- Nicolas. Pamiętasz go, Kol? Lata sześćdziesiąte osiemnastego wieku? To on siał największe spustoszenie w Anglii.- wyjaśnił Klaus.
- Ah tak, to on zabijał każdą napotkaną na swojej drodze osobę. Nawet Clarę. - powiedziałem z odrazą i w ułamku sekundy przygwoździłem go do ściany.
- Idź po Caroline, bracie. Ja się nim zajmę.
Podeszła do mnie Bonnie.
- Co chcesz z nim zrobić, Kol? - zapytała spokojnie.
- Zabić. W taki sam sposób jak on zabił moją córkę. - odpowiedziałem.
- Kogo? - spytała drżącym głosem mulatka.
Skręciłem Nicolasowi kark, żeby zdobyć trochę czasu i wyjaśnić Bonnie całą sytuację.
- Kol, powiedz, że żartujesz.
_______________________________

No hej. Co myślicie o rozdziale? Mam nadzieję, ze się wam podoba. Pod ostatnim rozdziałem były ledwo 4 komentarze, ale wybaczam i wstawiam nn! Tym razem liczę na więcej aktywności z waszej strony.

Pozdrawiam,
autorka

18 maja 2015

11. "...nieczynny zakład karny."

Klaus:

Właśnie minąłem znak witający przyjezdnych w Mystiac Falls. Kierowałem się do domu Bennetówny.
Kiedy podjechałem pod jej dom zauważyłem samochód mojego brata. Wysiadłem z auta i wszedłem na ganek. Zapukałem do drzwi. Po chwili otwarła mi czarownica.
- Czego chcesz, Klaus? - warknęła.
- Też się cieszę, że cię widzę, Bonnie. - powiedziałem sarkastycznie.
Z uśmiechem minąłem ją w drzwiach i wszedłem do środka.
- Czego chcesz? - zapytała ponownie.
- Chcę odnaleźć Caroline. Pewien bardzo niemiły mężczyzna ją uprowadził. - odparłem.
- Kto? - zapytała.
- Cóż... Na pewno go nie znasz, więc albo mi pomożesz, albo możesz pożegnać się z życiem swojej przyjaciółki jak i swoim własnym. - oznajmiłem przygważdżając ją do ściany.
- Niklausie, puść ją!
Puściłem mulatkę i odwróciłem się do brata.
- Czyżby Bonnie otwarła pensjonat? Nie spodziewałem się ciebie tutaj, Kol.
Zastanawiało mnie to, co łączy tych dwoje.
- Niech Cię to nie interesuje, Klaus. Znajdę Caroline, a wtedy masz się z tąd wynieść. - oznajmiła dziewczyna i poszła do salonu.
Kol podążył za nią. Po chwili również tam poszedłem.

Bonnie:

Wyciągnęłam mapę, którą rozłożyłam na stole oraz wahadełko.
- Potrzebuję czegoś, co do niej należy. - powiedziałam, a Hybryda wyciągnął z kieszeni kurtki srebrną bransoletkę, po czym mi ją podał. Dłoń, w której znajdowała się biżuteria zacisnęłam w pięść i zaczęłam wypowiadać zaklęcie lokalizujące, a wahadełko zaczęło się poruszać. Najpierw spokojnie wirowało, lecz po chwili nabrało siły. Gdy w końcu opadło na mapę, wskazało Filadelfię.
- Potrzebuję konkretniejszych informacji. - warknął Klaus.
- W takim razie potrzebuję mapy Filadelfii. Nie posiadam jej. - mruknęłam.
Nagle Klaus zniknął. Po chwili jednak pojawił się z atlasem miasta w ręku. Podał mi go.
Znów zaczęłam wypowiadać zaklęcie. Tym razem wahadełko wskazało nieczynny zakład karny. Klaus wybiegł szybko z mojego domu, po czym odjechał.

Caroline:

Nie wiem jak długo juz tutaj jestem, ale z każdą sekunda czuję się coraz gorzej. Mam nadzieję, że Klaus znalazł już jakiś sposób, żeby mnie uratować.
________________________________

No więc udało mi się napisać ten rozdział w miarę szybko. Mam nadzieje, że się wam podoba.

            10 KOM = NOWY ROZDZIAŁ

Pozdrawiam,
autorka

12 kwietnia 2015

10. " Śpiąca Królewna już się obudziła."

Kol:
- Cieszę się, ze ci się podoba. Starałem się.
Uniosłem ręce w obrończym geście.
- Jestem pod wrażeniem. Naprawdę.
- Chodź, bo zaraz zjedzą nam wszystko wiewiórki. - powiedziałem, a Bonnie zaśmiała się.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Ta dziewczyna zmieniła mnie na lepsze.
Caroline:
Siedziałam w jakiejś celi. Byłam naprawdę przerażona. Zastanawiałam się tylko dlaczego Nicolas to zrobił. Mam nadzieję, że Klaus zacznie szybko działać.
- Śpiąca Królewna już się obudziła. - powiedziała z uśmieszkiem dziewczyna, którą widziałam przed utratą przytomności.
- Czego ode mnie chcecie? - warknęłam.
- Hybrydy.
- Zostawcie go w spokoju! - krzyknęłam i złapałam za kratę.
Szybko jednak cofnęłam ręce, bo poczułam, że płoną mi dłonie.
- On zrobi dla Ciebie wszystko, więc to czy tego chcesz czy nie nie ma żadnego znaczenia. - odparła i odeszła.
- Niestety wiem... - szepnęłam do siebie siadając na pryczy.
Nie powstrzymam Go. Poczułam, że po moich policzkach spływają łzy.
Klaus:
- Chcesz ją uratować? - zapytała Del.
- Chcę, ale nie kosztem wskrzeszenia mojego brata. - warknąłem.
- Myślałam, że dla Ciebie jest ona warta każdej ceny. - stwierdziła siadając na fotelu i zakładając nogę na nogę.
- Jestem pewien, że jest coś czego bardziej pragniesz.
Uśmiechnąłem się szyderczo.
- Jest coś takiego, ale i tak tego nie zdobędę. - powiedziała wstając z fotela.
- Cóż to takiego, moją droga? - zapytałem kiedy do mnie podeszła.
Położyła dłoń na moją policzku, po czym wymierzyła mi siarczysty policzek.
- Ty. - szepneła, a ja przygwoździłem ją do ściany.
Zaczęła ciężko oddychać.
- Delphino, z łatwością Cię zabiję i znajdę inną czarownicę, która pomoże mi uratować moją ukochaną. - oznajmiłem i skręciłem jej kark.
Caroline:
- Halo? - krzyknęłam po raz kolejny. - Klaus mnie nie uratuje, jeżeli umrę z pragnienia.
- Nie umrzesz. Co najwyżej wyschniesz. - Nicolas, do cholery dlaczego to zrobiłeś? Czym Ty w ogóle jesteś? - zapytałam kiedy zobaczyłam, że tym razem to on mnie odwiedził.
- Ciężko wyjaśnić mój stan. Nawet ja tego nie rozumiem. - odparł i wzruszył ramionami.
- Zgaduję, że Matt nie jest twoim kuzynem. - rzuciłam.
- Nope. Szukałem informacji o tobie, więc wykorzystałem jedną na swoją korzyść. Inaczej nie poszłabyś ze mną na imprezę do jakże smacznego Michaela.
Usiadł na krześle na przeciw celi i wpatrywał się we mnie co chwila mrużąc oczy jakby przeszkadzało mu światło.
- Czy to też kłamstwo?
Popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Michael nie jest twoim przyjacielem? Zauroczyłeś go, prawda? - spytałam.
- Używaj czasu przeszłego, kochana. "Nie był..." On nie żyje. Był całkiem smaczny. Choć jego krew była zbyt zanieczyszczona. Rozumiesz mnie? Prochy i te sprawy. - wyjaśnił i mruknął do mnie jednym okiem.
________________________________________
W końcu mi się udało! Długo wyczekiwany rozdział 10. Rozdział skończony o 2 w nocy. Chciałam Was przeprosić za tak długa nieobecność. Zbliża się koniec roku, więc walczę ostatkiem sił o jak najlepsze oceny. Do wakacji rozdziały będą się pojawiać bardzo rzadko. Zrozumcie mnie. Błagam! Czekam na komentarze.
Pozdrawiam
Your Queen

1 kwietnia 2015

9. "Chcę wskrzesić Twojego brata, Henricka."

- Wiesz, że jesteś najważniejsza w moim życiu, Caroline. Nigdy nie pozwoliłbym Cię skrzywdzić. - powiedział.
- Wiem, Klaus. Wiem to bardzo dobrze. - odparłam, a w pewnej chwili rozdzwonił się telefon Klausa leżący w salonie.
Hybryda poszedł odebrać. Mimo mojego dobrego słuchu nie potrafiłam wychwycić tego co mówiła osoba po drugiej stronie. Jak się okazało dzwoniła Rebekah.
- Siostrzyczko, nie obchodzi mnie co Kol czuje do tej wiedźmy. Naprawdę musisz zawracać mi tym głowę?
- ...
- Jestem pewien, że jeżeli zaraz się nie rozłączysz to twój ukochany Ci ucieknie. - warknął i już nic więcej nie usłyszałam.
W pewnym momencie drzwi na balkon same się zamknęły. Kiedy Klaus chciał je otworzyć ani drgnęły. Popatrzyłam na niego przerażona, a nagle poczułam jak ktos na mnie skacze. To był Nicolas, a tuż za nim na balkon zeskoczyła z gracją jakaś dziewczyna wypowiadająca zaklęcie. Jedyne co udało mi się zauważyć zanim Nicolas wbił mi strzykawkę z werbeną to Klaus rozbijający drzwi balkonowe i rzucający się na chłopaka, lecz było już za późno. Hybryda zniknął mi z oczu, a po chwili zabrała mnie ciemność.

Klaus:

Zniknęli mi z oczu, a ja zeskoczyłem z balkonu i wylądowałem na ugiętych nogach w ogrodzie za hotelem. Pobiegłem szybko do samochodu stojącego na parkingu i odpaliłem silnik. Po chwili mknąłem już do mojej znajomej czarownicy.
Gdy dojechałem na miejsce ta stała przed swoim domem z założonymi na piersi rękoma.
- Spodziewałam się twoich odwiedzin. - powiedziała i wskazała głową, żebym poszedł za nią.
Weszliśmy do jej domu. Wnętrze było ciemne tak jak je zapamiętałem.
- Delphino, potrzebuję twojej pomocy.
- Wiem po co przyjechałeś. Jestem Ci potrzebna do odnalezienia twojej ukochanej. - rzekła i uśmiechnęła się szyderczo.
- Tak, więc, jeżeli wszystko wiesz to błagam Cię, pomóż mi. Dostaniesz wszystko czego pragniesz. Pieniądze, zioła... Mogę Ci nawet oddać księgi mojej matki, ale proszę Cię znajdź ją.
- To za mało. Chce czegoś więcej.
- Czego chcesz?! - warknąłem.
- Twojej krwi. - odpowiedziała nadal się uśmiechając.
- Do czego Ci potrzebna moja krew?
- Do tego czego nie dokończyłam przed laty. - odpowiedziała.
- O czym Ty mówisz? - zapytałem.
- Chcę wskrzesić Twojego brata, Henricka.
___________________________________

Przeraszam, że taki krótki. Czekam na wasze opinie. Komentujcie!

Pozdrawiam. Autorka.

10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ!

16 lutego 2015

5. " Jesteś naprawdę zaje... piękną kobietą."

Nicolas objął mnie w talii i weszliśmy do domu, w którym grała już głośna muzyka.
Nagle podszedł do nas jakiś chłopak, blondyn z zielonymi oczami, był przystojny.
- Nick, widzę, że przyprowadziłeś pięknego gościa. - powiedział chłopak.
- Mike, to Caroline. - przedstawił mnie swojemu przyjacielowi brunet.
- Caroline, to mój przyjaciel Michael. - poinformował mnie Nicolas.
- Dla przyjaciół Mike. - dodał blondyn.
Nicolas prowadził mnie w głąb domu, lecz w pewnej chwili dostrzegłam butelki z burbonem. Wyrwałam się z uścisku chłopaka i chwyciłam jedną butelkę odkręcając nakrętkę. Wzięłam jeden głęboki łyk. Michael i Nicolas byli pod wrażeniem. Patrzyli na mnie szeroko otwartymi oczami.
- No co? - zapytałam śmiejąc się.
- Nigdy nie widziałem dziewczyny, która potrafiłaby tak pić. - odpowiedział Nick.
- Może jakieś małe zawody? Chyba, że boisz się przegranej... - rzuciłam bez namysłu.
Mike nic nie mówiąc wszedł na schody i krzyknął:
- W salonie za dziesięć minut odbędą się zawody w piciu. Caroline - wskazał na mnie - kontra Nick. Zapraszamy.
Wszyscy zaczęli klaskać i gwizdać, a ja pociągnęłam kolejny łyk z butelki przygotowując się do starcia. Kiedy opróżniłam butelkę nadszedł czas na zawody.
- 3... 2... 1... Start!
Pierwszy łyk. Pierwsza butelka. Druga butelka.
- Dość. Już nie dam rady. - powiedział jąkając się Nicolas po mojej drugiej butelce. On nawet nie skończył pierwszej.
- Ktoś chętny? - krzyknął Mike.
Nagle przed wszystkich obserwujących wyszła postać w czarnej, skórzanej kurtce. Mężczyzna.
- Ja z chęcią się z nią zmierzę.
Mikaelson podszedł do mnie i oboje chwyciliśmy butelki whisky.
Kol złamał szyjkę naczynia i pociągnął pierwszy łyk. Odkręciłam szybko swoją butelkę i zaczęłam pić.

Kilka butelek później:

- Wygrałeś. - przyznałam po 5 butelce.
Byłam pijana, ale jeszcze potrafiłam myśleć. Wyszłam na dwór i skierowałam się w stronę niewielkiego lasu za domem Mike'a. Świeże powietrze to to czego mi potrzeba.
- Mój brat Cię szuka.
Nagle usłyszałam za sobą kroki i głos Pierwotnego.
- Już dzisiaj gdzieś to słyszałam. - mruknęłam cicho wiedząc, że wampir i tak to usłyszy. Wyszłam zza drzewa, o które się wcześniej oparłam.
- Nie dziwię się bratu. - zlustrował mnie z góry do dołu - Jesteś naprawdę zaje... piękną kobietą. - poprawił się.
- Mam dość Mikaelsonów jak na jeden dzień, więc albo się sam wyniesiesz, albo wyniosę Cię ja, ale nogami do przodu. - warknęłam.
- Nie unoś się tak. Jesteś zbyt ładna na takie nerwy, a jak wiadomo, złość piękności szkodzi.
- Wiesz co?
- Tak, skarbie? - mruknął z uśmiechem.
- Jesteś irytującym i niewyżytym dzieciątkiem, Kol! I nie mów do mnie "skarbie"! - wykrzyczałam.
- Kol, jeżeli dama prosi to musisz dać jej spokój.
Nie wierzyłam własnym oczom.
- Klaus... - wyszeptałam i chciałam uciec, lecz ten zagrodził mi drogę.
- Czyżbym zapomniał wspomnieć, że jest ze mną mój brat? - spytał retorycznie młodszy z Pierwotnych.
Z jednej strony chciałam od nich uciec, a z drugiej rzucić się hybrydzie na szyję i oznajmić co sobie dzisiaj uświadomiłam.
- No to ja zostawiam Was samych, gołąbeczki. - oznajmił Kol i odszedł.
- Jak mnie znalazłeś?
- Nawet Pierwotni poddają się nawzajem swojej hipnozie.
Uśmiechnął się, a mi nagle zakręciło się w głowie przez nadmiar alkoholu. Gdyby nie hybryda, już leżałabym na ziemi.
- Chyba musisz się położyć. - rzekł Klaus.
- Chyba tak. Idę do hotelu. Do widzenia, Klaus. - poinformowałam i poszłam głębiej w las, lecz Pierwotny cały czas szedł za mną.
- Nie myślisz chyba, że tak łatwo dam Ci odejść. - mruknął.
____________________________________________

Dzisiaj taki krótszy. Czekam na wass  komentarze. Piszcie co chcielibyście przeczytać na moim blogu i co wam się nie podoba.

Pozdrawiam i czekam na szczere opinie. Autorka.

4. "I nie znajdzie, jeżeli nic mu nie powiesz."

Caroline:

Minęło już pięć dni od mojego wyjazdu z Mistic Falls. Zamieszkałam w hotelu w centrum Filadelfii. Coraz częściej używałam perswazji, a nawet raz karmiłam się prosto z żyły. Nie znaczy to, że porzuciłam człowieczeństwo, ale zmieniłam się. Już nie jestem słodką, posłuszną Caroline, lecz wolną i niezależną kobietą.
Nagle z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi. Otworzyłam i wpuściłam kobietę z obsługi, aby posprzątała moje tymczasowe lokum.
Kiedy już skończyła zahipnotyzowałam ją i wgryzłam się w jej szyję. Krew była smaczna i ciężko było się oderwać od pokojówki. Popatrzyłam jej w oczy i nakazałam wszystko zapomnieć. Kobieta wyszła zostawiając mnie samą.
Postanowiłam wybrać się na zakupy. Wyszłam z pokoju i udałam się na parking. Wsiadłam do swojej srebrnej Toyoty i ruszyłam do galerii.
Po piętnastu minutach byłam na miejscu. Udałam się do pierwszego z brzegu sklepu z nadzieją na znalezienie jakiejś sukienki na imprezę. Nic nie znalazłam, więc wyszłam.
Chodząc tak między sklepami wpadł na mnie jakiś chłopak.
- Przepraszam Cię. Zagapiłem się. - powiedział podając mi dłoń. - Jestem Nicolas.
- Caroline. - przedstawiłam się i uścisnęłam jego dłoń uśmiechając się przy tym.
- Może w ramach przeprosin dałabyś się zaprosić na kawę? - zapytał.
- Z chęcią. - odparłam i udaliśmy się do kawiarni.
- Mieszkasz gdzieś w pobliżu? - spytał i upił łyk kawy.
- Mieszkam w hotelu "Amazing Holiday". Jestem przejazdem. - odpowiedziałam.
- A więc skąd jesteś? - pytał dalej.
- Z Mistic Falls. Dziura zabita dechami.
- Naprawdę? Mam tam kuzyna. Matt się nazywa. Matt Donovan.
Zaśmiałam się.
- Tak się składa, że twój kuzyn jest moim najlepszym przyjacielem.
Oboje się zaśmialiśmy.
- Wybrałabyś się ze mną na imprezę dzisiaj wieczorem? Mój kumpel organizuje prywatkę. - zaproponował.
- Jasne. Takiemu przystojniakowi się nie odmawia. - zgodziłam się i puściłam mu oczko. - Na początek dobrej przyjaźni daj mi swój numer.
Nicolas napisał numer na serwetce i podał mi materiał, a ja schowałam ją do portfela. Nagle na drugim końcu galerii dostrzegłam Elijah'ę.
- Przepraszam, ale już muszę iść. Zadzwonię wieczorem. - powiedziałam i odeszłam szybko.
Mam nadzieję, że Pierwotny mnie nie zauważył.
Gdy wyciągałam z torebki klucze, te upadły mi na ziemię.
- Mój brat Cię szuka.
Wiedziałam do kogo należy ten głos. A jednak mnie widział.
- I nie znajdzie, jeżeli nic mu nie powiesz. - mruknęłam i obróciłam się na pięcie. - Proszę Cię, nie mów mu nic. - Jestem mężczyzną honorowym, a gdy dama prosi to nie mogę jej odmówić. - powiedział Elijah i zniknął, lecz najpierw uklonił się lekko. Wsiadłam do samochodu i odejachałam do hotelu.
Po chwili byłam na miejscu. Zamknąwszy za sobą drzwi do pokoju zorientowałam się, że jest już czwarta. Wyciągnęłam z szafy czarne legginsy, kremowy t-shirt z cekinami na rękawach i komplet czarnej, koronkowej bielizny, po czym udałam się do łazienki. Tam nalałam do wanny wody, rozebrałam się i weszłam do niej. Zdecydowałam się pójść na imprezę z Nicolasem. Chwyciłam telefon i wybrałam numer, który zapadł mi w pamięć.
- Tak? - zagadnął chłopak po drugiej stronie.
- Hej. Z tej strony Caroline z galerii.
- O, hej. Więc o której mam po Ciebie być? - zapytał.
- Za dwie godziny? - zaproponowałam.
- Jasne. Będę czekać pod wejściem. Hotel "Amazing Holiday", dobrze pamiętam? - upewnił się.
- Tak. To w takim razie do zobaczenia. - powiedziałam.
- Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i odłożyłam telefon na półkę za moją głową, po czym zanurzyłam się całkowicie w wodzie. Zaczęłam myśleć o Klausie. Nie był on już moim wrogiem. Może i jest w nim mnóstwo zła, ale pod tą warstwą nienawiści i okrucieństwa kryje się dobry i kochający mężczyzna. Mężczyzna, którego... kocham?
Podniosłam głowę tak, że byłam nad wodą i otworzyłam oczy. Wyszłam z wanny i wytarłam się dokładnie ręcznikiem. Ubrałam legginsy i t-shirt, po czym wzięłam się za suszenie włosów i makijaż.
Kiedy skończyłam się malować poszłam do pokoju i wyciągnęłam z szafy czarne czółenka na szpilce oraz srebrną kopertówkę z cekinami. Zostało mi jeszcze pół godziny. Postanowiłam zejść do hotelowego baru. Wyszłam z pokoju i zamknęłam drzwi, po czym weszłam do windy.
Gdy byłam w barze zamówiłam whisky z lodem, wypiłam całość i zamówiłam następną kolejkę. Wypiłam chyba sześć szklanek trunku i wyszłam na dwór. Nie jeden człowiek byłby już pijany, ale ja mam mocną głowę. Nie tak łatwo upić wampira. Nagle pod hotel podjechało czarne Porsche i wysiadł z niego Nicolas.
- To zaczynamy zabawę. - mruknęłam do siebie i wsiadłam do samochodu.
___________________________________

No hej. Jak wam się podoba nowy rozdział? Czekam na komentarze.

Pozdrawiam. Autorka.

          CZYTANIE = KOMEMTOWANIE