- O tym, że Elizabeth była w ciąży dowiedziałem się już po narodzinach Clary. Nadal nie wiem jakim cudem się to stało. Przecież wampiry nie mogą mieć dzieci... Co roku, w dniu urodzin Clary odwiedzałem je, lecz nigdy o tym nie wiedziały. Obserwowałem je z ukrycia. - westchnąłem. - Kilka miesięcy przed osiemnastymi urodzinami Clary przybyłem razem z Elijahą do Anglii. Właśnie wtedy Nicolas siał spustoszenie. Wszystko czego się dotknął obracało się w pył, a każdy kto stanął mu na drodze nie miał prawa żyć. Chciałem wywieźć z tam tąd Elizabeth i Clarę, ale było za późno. Kiedy dotarłem do ich domu jedyne co zostałem to... martwe ciało matki Clary. Jednak gdy zorientowałem się, że jej samej tam nie ma od razu zacząłem jej szukać. Nigdy nie bałem się tak bardzo jak wtedy. - przerwałem chcąc zbadać reakcję Bonnie.
Ta wpatrywała się we mnie oczekując dalszej części.
- Dotarwszy do miasta odszukałem Elijahę i poinformowałem go, że zostanę na dłużej w Europie, po czym zacząłem przeszukiwać miasto. W końcu ją znalazłem... Bladą, bez życia, powieszoną w brudnym zaułku. Położyłem jej ciało delikatnie na ziemi. Wyglądała jak anioł... Była taka piękna... Wziąłem ją na ręce. Trzymałem ją niczym małe dziecko, które kiedyś obserwowałem. Żałowałem, że dopiero po jej śmierci było mi dane zobaczyć ją z bliska, trzymać w ramionach... Wiedziałem, że zrobił to ten sukinsyn. - wskazałem brodą na Nicolasa. - Naznaczał każdą swoją ofiarę, zostawiając na ich szyjach mały, drewniany krzyżyk zawieszony na rzemyku.
Nagle obudził się Nicolas, próbował uciec, ale w porę go złapałem. Wbiłem rękę w jego klatkę piersiową i już miałem wyrwać serce.
- Nie rób tego! - krzyknął kobiecy głos za mną.
Puściłem Nicolasa i odwróciłem się. To była ona. Tak samo piękna jak wtedy. Taka podobna do Elizabeth.
- Bonnie, zatrzymaj go jakoś. - powiedziałem, po czym podszedłem do Clary.
- To ty... - szepnąłem.
- W końcu się spotykamy. - powiedziała.
- Nie wiesz jak bardzo tego pragnąłem.
- Nie rozczulaj się tak. Nigdy Cię z nami nie było. - warknęła.
- Ty wiesz kim jestem? - zapytałem.
- Kimś mało rozgarniętym jak na ojca. - odparła, po czym podbiegła do Bonnie, która dzięki zaklęciu przytrzymywała Nicolasa i odrzuciła ją na pobliską ścianę. Od razu zmaterializowałem się obok mulatki.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem.
- Nie. - odpowiedziała trzymając się za tył głowy. - Lepiej ich pilnuj.
___________________________________
Co myślicie? Zaskoczeni? Było 6 komentarzy, ale wybaczam. Choć, jeśli tym razem nie będzie co najmniej dziesięciu komentarzy, nie dodam następnego!
Pozdrawiam,
autorka
10 KOM = NOWY ROZDZIAŁ