Następnego dnia rano obudziło mnie pukanie do drzwi. Zeszłam na dół i otworzyłam drzwi.
- Hej, skarbie. Chciałem porozmawiać o nas. - powiedział gość.
- Nie mów do mnie "skarbie" i nie ma żadnych "nas", Tyler.
Zamknęłam drzwi i poszłam do łazienki przebrać się. Wzięłam białe rurki, brązową bluzkę na ramiączkach i baleriny w panterkę, a do tego dobrałam komplet złotej biżuterii.
Ubrałam się w przygotowane ubrania i zeszłam do kuchni po codzienną porcję krwi. Wyciągnęłam z lodówki woreczek z czerwonym płynem i przelałam zawartość do szklanki. Wypiłam całość i znów usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć pewna, że to znów Tyler. Otworzyłam i już chciałam zacząć krzyczeć, że ma się stąd wynosić, lecz zobaczyłam Klausa. Nie wiem dlaczego, ale nagle do moich oczu napłynęły łzy i odczułam potrzebę przytulenia kogoś. Bez namysłu przytuliłam się do Pierwotnego, a ten nie wiedząc co zrobić położył dłonie na moich plecach i przyciągnął bliżej siebie.
- Chyba musimy porozmawiać o tym co stało się w nocy. - powiedział.
- Przepraszam, że się na ciebie rzuciłam.
- Nie masz za co przepraszać, moja piękna. - odparł i musnął opuszkami palców mój policzek, a mnie przeszedł przyjemny dreszcz.
Hybryda zauważysz to uśmiechnął się lekko, tymczasem ja odsunęłam się od niego i usiadłam na fotelu stojącym w salonie. Klaus podszedł do mnie i popatrzył na mnie z góry. Zatonęłam w jego błękitnych oczach.
Co się z Tobą dzieje?! To twój wróg, Caroline. - karciłam się w myślach.
- Caroline, posłuchaj. Nie ważne w jakim będziesz stanie, nie ważne czy będzie to noc czy dzień, ale zawsze możesz się do mnie zwrócić o pomoc. Wiem jak czujesz się po stracie młodego Lockwood' a, przeżywam to samo.
Popatrzyłam na niego pytająco.
Klaus:
- Kocham Cię, Caroline. Nie mogłem patrzeć na to jak z dnia na dzień tracisz nadzieję na jego powrót, więc musiałem coś zrobić. Zahipnotyzowałem jego i Hayley. Musiałem sprawić żebyś się z nim rozstała. - dziewczyna patrzyła na mnie ze smutkiem. - Przepraszam. - szepnąłem, a po policzkach wampirzycy pociekły łzy.
- Klaus, to ja cię przepraszam. Odchodzę. - oznajmiła.
- Co? Nie, nie możesz...
- Wyjeżdżam z Mystic Falls czy Ci się to podoba czy nie! - powiedziała dobitnie i zniknęła.
Usłyszałem dźwięki dochodzące z jej sypialni. Poszedłem na górę i zobaczyłem mojego anioła pakującego się.
- Proszę Cię, nie rób tego. - poprosiłem łapiąc ją w talii i obracając w swoją stronę. - Nie zostawiaj mnie tutaj samego. Bez twojego widoku zwariuję. Gdy Cię nie będzie zabiję pół miasta, żeby powstrzymać ból i tęsknotę. Nie odchodź. Jesteś jedyną osobą, oprócz mojej rodziny w moim życiu, na której mi tak bardzo zależy. - wyznałem.
- Jeżeli mnie kochasz i chcesz żebym była przy tobie to dlaczego mnie nie zahipnotyzujesz? - zapytała.
- Właśnie dlatego, że Cię kocham. - odpowiedziałem patrząc jej prosto w oczy.
Nie mogłem pozwolić na jej wyjazd.
Kiedy skończyła się pakować podeszła do mnie i przywarła swoimi wargami do moich. Odwzajemniłem pocałunek, ponieważ nie wiedziałem kiedy ta chwila znów nastąpi i zamknąłem oczy rozkoszując się jej ustami.
- Żegnaj, Klaus. - szepnęła do mojego ucha, a gdy ja otwarłem oczy jej już nie było.
Wyszedłem na zewnątrz i wsiadłem do swojego Mercedesa. Kierowałem się do pensjonatu Salvatore' ów.
Gdy dojechałem na miejsce w wampirzym tempie wbiegłem do salonu. Stefan i Damon siedzieli na kanapie popijając alkohol. Podbiegłem do Stefana i przygwoździłem go do ściany.
- Dokąd ona pojechała?! - krzyknąłem wściekły.
- O co Ci chodzi? - zapytał zdezorientowany.
- Caroline wyjechała. - poinformowałem i puściłem Rozpruwacza.
Ten złapał szybko telefon i przytknął telefon do ucha. Domyśliłem się, że dzwoni do mojej ukochanej.
- Nie odbiera. - powiedział po chwili.
Nagle do pensjonatu weszła Elena.
- Caroline opuściła Mystic Falls. - oznajmił Stefan swojej byłej. Gilbertówna, jak wcześniej Salvatore wzięła telefon i także do kogoś zadzwoniła.
Caroline:
Postanowiłam zostawić to wszystko w tyle i zacząć od nowa. Kierowałam się do Filadelfii.
Nagle zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniał napis "Stefan". Nie odebrałam, lecz po chwili znów rozległ się dzwonek mojego telefonu, tym razem dzwoniła Elena. Odrzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon.
"Kochasz go, to dlatego uciekasz, bo nie umiesz się do tego przyznać." - krzyczał głosik w mojej głowie.
Z moich oczu popłynęły łzy.
- Nie kocham go! Ja go nienawidzę! - krzyknęłam.
___________________________________
I jak? Czekam na komentarze. ;)
Pozdrawiam. Autorka.
Super <3 :*
OdpowiedzUsuńFajne. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny
Weny :)
Tak w sekrecie to mam nadzieje, ze Klaus sie zmnieni.
OdpowiedzUsuńGdzie sie podzial jego temperament? Ups . :D
Rozdział i tak super jak zawsze. Czekam na nn . ;3