Caroline:
Siedziałam na łóżku w swoim pokoju rozmyslajac nad wczorajszym zajściem.
Dzień wcześniej:
Dowiedziałam się, że Tyler wrócił do miasta, więc poszłam do jego domu chcąc zrobić mu niespodziankę. Gdy weszłam do środka usłyszałam jakieś głosy w jego sypialni. Poszłam po schodach na górę i to co tam zobaczyłam przekreśliło kilka ostatnich lat mojego życia. Tyler posuwał tą wilczą dziwkę, Hayley. Popatrzył na mnie przerażony, ale zanim zdążył coś powiedzieć mnie już tam nie było.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. W wampirzym tempie zbiegłam po schodach i wpuściłam gościa do środka.
- Witaj, kochana. - usłyszałam tak dobrze znany mi brytyjski akcent.
- Czego chcesz, Klaus? - warknęłam.
- Wszystkiego najlepszego. - powiedział i podał mi pięknie zapakowaną paczuszkę.
Czyżbym zapomniała wspomnieć, że dzisiaj obchodzę 20. urodziny?
Wzięłam od niego prezent i zaprosiłam go gestem do środka.
Klaus uśmiechnął się szeroko i rozsiadł się na kanapie w salonie, a ja poszłam do kuchni i wyciągnęłam dwie kryształowe szklanki, po czym nalalam do obu brandy.
Jedną podałam pierwotnemu, a drugą zostawiłam dla siebie.
- Byłaś zdziwiona. - stwierdził.
- Co? Przepraszam, zamyśliłam się.
- Byłaś zdziwiona. - powtórzył.
- Niespodziewałam się, że będziesz pamiętać.
Nagle hybryda podbiegł do mnie tym samym przygważdżając mnie do ściany. Oparł ręce na ścianie po obu stronach mojej głowy.
Mój oddech stał się płytki i szybszy. Myślałam, że mnie zabije. Z tego właśnie znany jest Niklaus Mikaelson. Z morderstw i krwawych masakr.
Zbliżył twarz do mojego ucha. Byłam pewna, że wbije kły w moją szyję, ale nic takiego nie miało miejsca.
- Nigdy bym nie zapomniał. - szepnął tylko.
Klaus popatrzył mi prosto w oczy, po czym przywarł swoimi wargami do moich. Nie spodziewałam się tego i odepchnełam go z całej siły.
- Co Ty robisz, idioto? Mam chłopaka. - krzyczałam na niego.
- To gdzie on teraz jest? Pieprzy się w krzakach z Hayley. - dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego co powiedział.
Do moich oczu napłynęły łzy.
Pierwotny zauważywszy to chciał mnie przytulić.
- Nie dotykaj mnie i wyjdź stąd! - rozkazałam.
Wyszedł posłusznie zostawiając mnie samą z myślami.
Klaus:
Po co Ci to było, idioto? - karciłem sam siebie.
Wstałem i dolałem sobie whisky do szklanki. Wypiłem całość jednym haustem i rzuciłem szklanką, która po zetknięciu ze ścianą zmieniła się w setki małych odłamków szkła. Nagle do domu wszedł Elijah.
- Cóż Cię tak rozgoryczyło, bracie? - zapytał jak zawsze opanowanym tonem.
- Pewna młoda, blond wampirzyca.
Na samo wspomnienie jej złocistych loków na moją twarz wpełzł lekki uśmiech.
- Ktoś się zakochał.
Na dół zeszła Rebekah.
- Gdzie zgubiłaś swojego piłkarzyka, siostro? Zjadłaś go czy termin ważności hipnozy się skończył i zwiał?
Elijah uśmiechnął się lekko. Ja także.
- Matt jest zajęty. - odparła.
- No tak, ktoś musi zarabiać na twoje zakupy. - rzuciłem.
- Już mam sponsora. - oznajmiła.
- Któż to taki? - spytałem wiedząc, że mówi o mnie.
- Ty, baranie. - odparła.
- Och, siostrzyczko. - westchnąłem, a nagle do mojej głowy wpadł pomysł.
- Bekah, mam dla Ciebie zadanie.
- Co znowu?
- Zorganizujesz dzisiaj najlepszą imprezę urodzinową, którą to miasto popamięta do końca swojego marnego życia. - rzekłem.
- Caroline.... - warknęła.
- Tak, siostro. Liczę na ciebie. - powiedziałem i poszedłem do swojej sypialni.
Rebekah:
Postanowiłam przygotować to przyjęcie. Wolę to niż leżenie w trumnie ze sztyletem w piersi przez następne sto lat.
Najpierw pojechałam do jakiegoś supermarketu. Wrzucałem wszystko na oślep do wózka. Serpentyny, chipsy, napoje, alkohol itd.
Skończywszy zakupy i wróciwszy do domu zabrałam się za strojenie salonu i przesuwanie mebli.
Wsadziłam do odtwarzacza jedną z kupionych płyt z największymi przebojami tego roku i zaczęłam stroić resztę domu.
Leciała właśnie moja ulubiona piosenka, "Chandelier", gdy na dół zszedł Nik.
- Gdy chcesz to potrafisz się postarać. - powiedział z uznaniem. - Dziękuję. - skinął lekko głową.
- Ja zajęłam się domem i zakupami, wiec do ciebie należy lista gości. - poinformowałam i poszłam do kuchni ustawić alkohol i plastikowe kubeczki na blacie oraz przygotować przekąski.
Caroline:
- O co chodzi, Klaus?
Odebrałam telefon z niechęcią.
- Przygotuj się na niezapomnianą imprezę dzisiejszej nocy. Zrób się na bóstwo, a ja będę po ciebie około ósmej. - oznajmił.
Dam sobie rękę uciąć, że w tym momencie uśmiechał się szeroko.
- Serio? Nie mam ochoty na imprezowanie. - zaprotestowałam.
- Kochana, to są twoje dwudzieste urodziny. - upierał się.
- No dobrze. - zgodziłam się, a Klaus zaśmiał się cicho.
_____________________________________
No i mamy pierwszy rozdział nowej historii. Czekam na opinie.
Pozdrawiam. Autorka.
Świetne. Ale tamto o Delenie tez masz kontynuować ;-:
OdpowiedzUsuń:*
Szkoda mi trochę wcześniejszego opowiadania, ale przeczytałam ten rozdział i na prawde jest super. :) Już nie mogę się doczekać następnego. Weny! ~ Izaaa
OdpowiedzUsuńO, widzę, że nie tylko ja nie lubię Tylera :D
OdpowiedzUsuńAkcja szybko leci, ale nie jest to problem.
Super Karoline <3
Czekam na next!
Świetne <3<3<3
OdpowiedzUsuńŚwietny :)
OdpowiedzUsuń